Dwa dni temu udało mi się zakończyć prace nad "sową". Uśmiałam się z siebie, bo wczoraj zorientowałam się, że sowa nie ma nóg! Zapomniałam o nich, a już byłam taka zadowolona, że to koniec.
Dobrze, że narzuta nie pojechała do odbiorcy :). Ale dziś nogi doszyłam i "sowa odleciała".
W czwartek szyłam też urodzinową torbę. Wyszła przepiękna, ale niestety nie zrobiłam żadnego zdjęcia, bo zabrakło mi czasu - śpieszyłam się z szyciem, bo wieczorem torba miała trafić do jubilatki (40-te urodziny zobowiązują), a musiałam jechać z Michaliną na próbę przed występem. No, ale torba jest w Bielsku, więc jeszcze zdąże zrobić zdjęcia.
A dziś w pośpiechu (jakiś niedoczas mam ostatnio) szyłam takie małe etui na telefon dla brata na urodziny.
Oczywiście też nie zrobiłam zdjęcia, bo zapomniałam :(. Więc troche "sowy":
bez nóg...
... i z nogami
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz